31 października kończy się rok hydrologiczny, który – w przeciwieństwie do roku kalendarzowego – rozpoczyna się 1 listopada. Taki kształt kalendarza lepiej odzwierciedla bilans obiegu wody w przyrodzie – od jesiennych opadów i zimowej retencji po wiosenne roztopy i letnie susze.
Przyznacie zapewne, że był to wyjątkowy rok, w którym tak często porównywano pogodę do typowo jesiennej aury – chłodnych temperatur, zachmurzonego nieba i licznych opadów. Jak to wszystko wpłynęło na zasobność wód powierzchniowych? Sprawdźmy.
Minione dwanaście miesięcy pokazało, że polska hydrologia wchodzi w czas coraz większych kontrastów. Doświadczyliśmy zarówno suszy hydrologicznej, jak i gwałtownych zjawisk powodziowych. To dowód, że woda – niezbędna do życia – staje się coraz trudniejsza do przewidzenia i wymaga od nas lepszego zarządzania oraz większej świadomości.
Obserwacja zasobów wodnych w cyklu hydrologicznym pozwala dostrzegać zjawiska kluczowe dla prognozowania powodzi i susz, planowania retencji oraz analiz zmian klimatycznych. Spisane poniżej obserwacje odnoszą się do sytuacji pogodowych, które miały miejsce w naszym kraju w ciągu ostatnich 12 miesięcy.
Punkt wyjścia – jesień i zima
Na początku listopada 2024 roku Polska wchodziła w nowy rok hydrologiczny po bardzo ciepłym i dynamicznym okresie. Rok rozpoczął się po okresach suszy w środkowej i północnej części kraju oraz po intensywnych opadach, które w drugiej połowie września 2024 roku doprowadziły do powodzi w południowo-zachodniej Polsce.
Zasoby wodne były więc mocno zróżnicowane – niektóre zlewnie (np. Odry) miały podwyższone stany wód, inne, szczególnie w centralnej Polsce, notowały deficyty.
Pierwsze miesiące nowego roku hydrologicznego przyniosły umiarkowane opady i temperatury lekko powyżej normy. W miesiącach zimowych w wielu regionach kraju nie doszło do trwałego pokrycia śniegiem, co – kolejny rok z rzędu – ograniczyło zimową retencję wody.
Wiosna (marzec – maj 2025)
Wiosna przyniosła roztopy głównie w południowych częściach kraju, jednak bez gwałtowniejszych wezbrań. Od początku marca – czyli w okresie, gdy uwilgotnienie gleby w naszej strefie klimatycznej powinno być największe – alarmowano o deficycie wody w gruncie, niezbędnej dla budzącej się do życia przyrody.
Mimo odczuwalnie obfitszego w opady maja (o czym pisałam w wydaniu 11/2025 magazynu Wodne Sprawy – link tutaj) – sumaryczne opady atmosferyczne na przeważającym obszarze kraju w tym czasie mieściły się w granicach normy wieloletniej.
Lato (czerwiec – sierpień 2025)
Lato okazało się dość zróżnicowane – dominowały wyższe temperatury, ale tylko pojedyncze dni przekraczały 30°C. Czas ten przeplatały liczne okresy z opadami o różnym natężeniu. Jeśli spędzałeś wakacje w Polsce, prawdopodobnie też to zauważyłeś.
Mimo pozornie sprzyjających warunków pogodowych – według danych IMGW – w lipcu na wielu stacjach hydrologicznych przepływy w rzekach utrzymywały się poniżej średniego niskiego przepływu (SNQ). W sierpniu Wisła w Warszawie odnotowała rekordowo niski poziom – zaledwie kilka centymetrów względem zera wodowskazu, co odbiło się szerokim echem w całym kraju.
Pomimo opadów, nadal obserwowano niższe niż oczekiwane poziomy wody w korytach rzek – w porównaniu do średnich wartości z obserwacji wieloletnich.
Jesień 2025 (wrzesień – październik 2025)
We wrześniu sytuacja zaczęła się nieco poprawiać – pojawiły się bardziej równomierne opady (oraz kilka epizodów burzowych z ulewami, które jednak z punktu widzenia odbudowy zasobów nie miały większego znaczenia). Jesień przyniosła wzrost poziomu wód w wielu odcinkach rzek, choć do dziś wiele z nich wciąż utrzymuje się poniżej średnich stanów.
To dało pierwsze oznaki odbudowy zasobów wodnych, ale też przypomnienie, jak daleko nam jeszcze do ich pełnego odtworzenia – mimo, że tegoroczna pogoda częściej kojarzyła się z jesienną aurą.
Wnioski i refleksje po roku hydrologicznym 2024/25
Rok ten dobitnie potwierdził, że polska gospodarka wodna stoi przed nowymi wyzwaniami.
Coraz częściej borykamy się ze zjawiskami ekstremalnymi – powodzie, szczególnie o charakterze lokalnym, oraz susze występują coraz częściej i trwają coraz dłużej.
Zmienność i niedobory opadów utrudniają zaspokajanie potrzeb związanych z dostępem do wody. Konieczny jest więc większy nacisk na działania wspierające retencję, zwłaszcza te oparte na rozwiązaniach naturalnych – stawach, mokradłach, zbiornikach i zadrzewieniach.
Nasze uzależnienie od wody i jej deficyt podkreślają znaczenie edukacji wodnej – zrozumienia, jak codzienne decyzje wpływają na bilans wodny. Potrzebna jest współpraca lokalnych społeczności, instytucji i obywateli w ochronie zasobów wodnych.
To rok, który uczy pokory wobec natury, ale też pokazuje, że odpowiedzialne gospodarowanie wodą jest możliwe, jeśli łączy się wiedzę, technologię i świadomość społeczną. Zrozumienie zmian zachodzących w obiegu wody to pierwszy krok do świadomego działania – w skali kraju, gminy, a nawet własnego gospodarstwa domowego.
Zapraszam do reflekcji w tym temacie – i działań!